Sepsa to nie choroba, a sieje śmierć. Może przytrafić się każdemu. Sepsa nie zważa na status społeczny, wiek, płeć, rasę czy religię. Może dopaść każdego. Ratunkiem może być świadomość jej istnienia i znajomość objawów, co daje szanse na szybką reakcje personelu medycznego i wdrożenie leczenia.

Okazuje się, że wiele osób, których śmierć przypisuje się komplikacjom związanym z drobnymi urazami lub infekcjami, zapaleniami płuc, nowotworami, chorobami wątroby czy trzustki – faktycznie umiera z powodu uogólnionego zakażenia, czyli sepsy lub posocznicy.

Zgodnie z szacunkami Światowego Sojuszu do Walki z Sepsą (Global Sepsis Alliance) co roku na świecie sepsa rozwija się u 30 mln ludzi i powoduje 6-8 mln zgonów. Oznacza to, że co 3-4 sekundy z jej powodu umiera jedna osoba.

Global Sepsis Alliance

W czasach Hipokratesa nagłą śmierć pośród objawów dreszczy, zaburzeń świadomości i niewydolności płuc kwitowano krótko: zatruta, zgniła krew. Sepsa jest więc kojarzona z atakiem bakterii na układ krwionośny, ale umyka naszej uwagi, że ten atak (mogą w nim brać udział nie tylko bakterie, lecz również wirusy, pasożyty lub grzyby) może być wywołany każdym zakażeniem. Wystarczy wyrwać ząb u dentysty, który źle opatrzy ranę, a później mieć pecha, by wtargnęły do niej zarazki – i sepsa rozwinie się w kilka dni.

W tak niespodziewany sposób umiera na świecie do 8 mln osób rocznie, co daje nam przerażającą statystykę śmierci co 4 sekundy! Wśród ofiar są pacjenci z osłabioną odpornością po przeszczepach narządów, po chemioterapii, kobiety po porodach, liczne ofiary wypadków samochodowych.

Efekt domina

Dziś już wiadomo, że sepsa nie wynika z samego zatrucia krwi. – To złożona kaskada reakcji – wyjaśnia prof. Jacek Jastrzębski, dawniej kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala im. Orłowskiego w Warszawie. – Na skutek urazu, infekcji lub oparzenia dochodzi w organizmie z osłabioną odpornością do uogólnionej gwałtownej odpowiedzi zapalnej. Uwalniają się substancje, które niszczą naczynia krwionośne i sprzyjają tworzeniu się skrzepów krwi. System ich rozbijania, tzw. fibrynoliza, zostaje stłumiony, więc mikroskopijne skrzepliny docierają do narządów wewnętrznych. Blokują przepływ krwi. Pozbawione tlenu tkanki szybko umierają.

Ratunek przychodzi zbyt późno. Brak leczenia ukierunkowanego wyłącznie na sepsę sprawia, że wielu chorych ma niewielką szansę na przeżycie – to dlatego trzy z dziesięciu osób cierpiących na posocznicę umierają w ciągu miesiąca. Ich leczenie ogranicza się do podawania mniej lub bardziej skutecznych antybiotyków, łagodzenia objawów, mechanicznego podtrzymywania pracy serca, płuc i nerek.

Źródło: polityka.pl

Social profiles
Close
Pytania? Zadzwoń